Regułami..

1.1. Kushina w Yakuzie ma zawsze rację.
1.2 Jeżeli Kushina w Yakuzie nie ma racji patrz punkt pierwszy.
2.1 Tu posty są zamieszczane ....(Różnie:D)
2.2 Piszę bo lubie;P.
2.3 Nie chcę widzieć komentarzy w stylu: "Głupie to"/"Nie podoba mi się twoje opo.".. Jak komuś nie odpowiada. WYPAD=__=.
3.1 Powiadamiam przez:
3.2 * Gadu-Gadu.
3.3 * Blogi.
4.1 SPAM... Hmm.. Jak chcecie, dawajcie*Wzrusza ramionami:D*
Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^).
5.1 Najważniejsze:
Opowiadanie jest Yaoi, lżejszą formą związków męsko-męskie, jest Shōnen-ai, jeżeli ci nie odpowiada, to spójrz w prawy, górny róg ekranu.. Tam znajduje się taki pięknie czerwony "x", naciśnij go i... WYNOŚ MI SIĘ STĄD ;/...

...A pozostałych, zapraszam serdecznie do czytania, oraz komentowania..

środa, 23 grudnia 2009

Rozdział: XIII..

Rozdział: XIII.. 
                Czym jestem napiętnowany? – Czyli sekret Mangekyou Sharingan’a xD..
Sasuke vs. Itachi. – Part: I.
                Siedziałem w wielkim tronie rodu Uchiha.
- Widzisz moją śmierć? – Zapytałem ze spokojem, a moje długie pasma włosów opadły mi na twarz. – Więc… – Zobaczmy, jak dobry jest twój wzrok. – Uśmiechnąłem się chłodno i wstałem z fotela, podszedłem do niego. Byłem odrobinę niższy. Chwycił mnie lewą ręką za kołnierz płaszcza, a zaś prawą dobył za pas, za którym miał swoją katanę. Jego miecz przeszył ze świstem powietrze, gdy się uchyliłem. Po chwili, gdy mnie już prawie miał.
- Kuso.. – Złapałem go za czarny płaszcz i rzuciłem nim o ziemie, przez którą przejechał, niczym masło po rozgrzanej patelni. Patrzyłem na niego parą krwisto czerwonych oczu, zimnych oczu. – Chidori nagashi! – Krzyknął a ja zdezoriętowany spojrzałem w jego błyszczące oczy. Gdy piorun dochodził do mnie, to on z szaleńczą minął wskoczył i powalił mnie na ziemie. Gumka mi puściła, rozpuszczając moje długie, hebanowe włosy. – Jesteś silny.. Naprawdę – Jego oczy dalej bez wyrazu. Zimne.
- To twój koniec Itachi, Ale zanim cię zabiję mam ostatnie pytanie. – Uniosłem dłoń, tak jakbym chciał go uderzyć w czoło, ale nie miałem takiego zamiaru, jeszcze nie. Drżałem, a on to widział. Wskazałem mu „coś” i spojrzał za ruchem mojej ręki.
Siedziałem w fotelu i patrzyłem na niego parą nieruchomych oczu. Itachi, na którym siedział mój brat rozproszył się w czarnych krukach. – Osłupiałeś? – Syknął wstając z mojej iluzji.
- Co chcesz wiedzieć? – Zapytałem. – ~ Koniec jest zerwaniem dróg, ale… ~ Jestem skłonny aby cię wysłuchać.  – Stanął za mną z kataną, która przebiła mój w brzuch na wylot w miejscu gdzie znajdował się jeden z punktów witalnych. Splunąłem krwią.
- Genjutsu1… – Szepnąłem cicho, gdy zobaczyłem ja mój „braciszek” rozpływa się w wężach.
- Powiedziałem „To koniec” ty morderczy, ohydny draniu… Ale zanim cię zabiję, mam jedno pytanie.
„- W głównym budynku, w świątyni Nakano z prawej strony, pod siódmą matą tatami znajduję się miejsce tajnych spotkań klanu. Znajdziesz tam prawdziwy powód istnienia technik wzrokowych klanu Uchiha, oraz ich sekrety są właśnie tam zapisane. Jeżeli uda ci się aktywować Mangekyou Sharingan’a, to będzie już nas trzech, a kiedy to się… stanie.. Pozostawienie cię przy życiu nabierze jakiegoś znaczenia.”
- A teraz gadaj, albo poczujesz czym jest prawdziwy ból. – Syknąłem cicho, gdy metal wbił się mocniej. – Kiedy wybiłeś cały Klan… Wspominałeś o kimś jeszcze. Ten członek Uchiha, którego nie zabiłeś był wspólnikiem.. – Stwierdził mój ototo. – Nawet Ty nie wybiłbyś całej Policji samotnie.
- Rozgryzłeś to… – Uśmiechnąłem się pogardliwie.
- Kim on jest?
- Uchiha Madara… – Powiedziałem
- Uchiha… Madara?! – Chyba go ta informacja doprowadziła do szoku.
- Jeden z założycieli Konoha… Osoba, która jako pierwsza posiadła Mangekyo Sharingan.
- Założyciel? – Czyżbym usłyszał prychnięcie? – Więc Madara powinien od dawna nie żyć! – Krzyknął. – Nabijasz się zemnie?!
- Madara żyje.. – Zamknąłem oczy, by odpoczęły. – Bez znaczenia, czy w to wierzysz, czy też nie.
- Przestań sobie robić ze mnie jaja. – Warknął mój braciszek.
- Aby przetrwać czepiamy się rozpaczliwie tego, co znamy i rozumiemy.. – Spojrzałem na niego. – …Zniekształcamy rzeczywistość.. – Katana, która przebiła me ciało na wylot, cholernie mnie wkurzała. – Rzeczywistość to iluzja.. Ludzie żyją, otoczeni przez to, co przyjęli za prawidłowe i rzeczywiste. Taka jest właśnie okrutna „rzeczywistość”. To wszystko jednak może być zwykłą iluzją. Generalnie można założyć, że ludzie żyją w świecie własnych przekonań.
- Do czego zmierzasz?! – Syknął jadowicie.
- Heh… Do tego, że oparłeś się na swoim samolubnym przekonaniu, że… – Chciałem powiedzieć, że „uwierzyłeś w to, że Cię nienawidzę.”, ale… – że Madara nie żyję. – Po wstrzymałem się. – Dokładnie tak samo, jak uwierzyłeś w to, że jestem twoim kochany, starszym bratem. – Kuso, nie tak to miało zabrzmieć. Tak zimno, ale jak już tą grę zacząłem, to muszę ją zakończyć. – Udawałem kochanego, starszego brata. By ocalić twój potencjał.
- W tedy tłumaczyłem sobie, że to wszystko, to zwykły koszmar, czy nawet, że to iluzja. Genjutsu.. – Zamilkł. – ALE TO BYŁA CHOLERNIE REALNA RZECZYWISTOŚĆ!! – Ryknął drżącym oraz przepełnionym goryczą głosem, po czym odwrócił się przodem mnie po czym dosłownie milimetr przed moją twarzą walnął swoim Chidori. – Moje oczy są teraz inne, widzą twoje genjutsu!
 - Hahaha… – Zaśmiałem się dźwięcznie oraz chłodno. – Skąd ja to znam? Wściekasz się i grozisz mi. Coś mi mówi, że to nie są tylko puste słowa…
- Czy to znaczy, że skończysz wreszcie te swoje gierki? – Moja iluzja rozmazała się, znikając.
- …Ale z drugiej strony wciąż nie masz tych oczu, co ja Sasuke…
- Jeżeli jesteś taki mądry, to użyj swojego Mangekyou i spróbuj mnie zabić! – Tego się nie spodziewałem. Musiałem  szybko wymyślać nową strategie. – A może już nie potrafisz ocenić moich zdolności? – Oparł się w luzackiej pozie o miecz, który wydobył wcześniej z pochwy. Wstałem powoli.
- Mangekyou ma specjalne właściwości.
- Hm…? – Sasuke chyba mnie nie zrozumiał. – Co to ma znaczyć? – Zapytał zszokowany.
- Od momentu „przebudzenia” kalejdoskop traci swój blask.
- Ślepota? – Zdziwił się. Chyba. – A więc to jest cena, jaką trzeba zapłacić, w zamian za „te” oczy oraz za kontrole nad Kyuubi’m.
- No proszę, proszę… A więc jednak byłeś w tajnym miejscu spotkań klanu i zapewne wiesz, że… – Wstałem i zacząłem się zbliżać w jego stronę. Obraz mi się zamazywał. – Madara miał młodszego brata…
- Tak, wiem… – Łezki w sharingan’ie zrobiły powolny okrąg i zmieniły się w kalejdoskop.
- Więc słuchaj i patrz.. – Mruknąłem. – Madara miał młodszego brata, ale o tym już wiesz.. – zrobiłem pauzę. – Jednak nie wiesz nic o tym jak zdobył wieczny sharingan. – Ukazał się ogród z dwójką dzieci. – Jego oczy były inne. Zabijali swoich przyjaciół, oraz wiele innych osób. Jednakże… – Scena zmieniła się – …Bracia chcieli więcej, i więcej.. – Na las. – Pewnej nocy, zabili swoich najlepszych przyjaciół i osiągnęli wyszywszy poziom sharingan. Moc, o której jeszcze nikt nie słyszał. A jednak.. – Sytuacja znowu się zmieniła i Madara zwijał się z bólu. Leżał na pościeli i wył, jak bity pies. – Madara w końcu nie wytrzymał i wydłubał oczy swojemu młodszemu bratu. – Czarnowłosy wyciągnął dłoń i przystawił ją do oka młodego.
„- Gomenasai, ototo..” – Powiedział i zaczął wyrywać czerwone oko z oczodołów. Krew trysnęła, a sam chłopak złapał się za oko. Słyszał  jak białe nerwy i błony się rwą, wysyłając do mózgu coraz to nowsze informacje, zaopatrzone w sam ból. Krew obryzgała zszokowaną twarz mojego młodszego brata. Sytuacja znowu się zmieniła, znowu na las, gdzie Madara uciekał.
                Uwolniłem go z genjutsu. Spojrzał na mnie. Po chwili potrząsnął głową i spojrzał w moje oczy. Już prawie nie widziałem.
- Teraz rozumiesz? – Pokręcił przecząco. – CIEBIE CZEKA TEN SAM LOS!! OTOTO A TE OCZY BĘDĄ MOJE! – Zacząłem się szyderczo śmiać.
- Nani?! – Doskoczyłem do niego i przygwoździłem go własnym ciałem do ściany.
- ~ Gomenasai ototo… ~ – Wyciągnąłem rękę w jego stronę i z chorym uśmiechem zacząłem wydłubywać mu jego oko. Krew o brudziła mi palce, gdy tylko lekko je naruszyłem. Pociągnąłem je  mocniej a po chwili kilka białych nerwów, pękło, a ten ryknął z bólu i złapał się za krwawiące miejsce. Prawe oko było już moje. Teraz lewe.
- Ty… Cholerny psie! – Odepchnął mnie szybko a ja z szyderczą miną bez skrupułów wysunąłem z rękawa niewielki, szklany pojemniczek. Zrobiłem klona który złapał go z tyłu, ja zaś podszedłem od przodu i złapałem jego twarz w mocnym uścisku. Ten mord w jego oczach. Ta wściekłość, ta nienawiść i zalążek uczucia. Puściłem go i spojrzałem mu w oczy. W moich oczach były nieme słowa przebaczenia. Chciałem żeby mi wybaczył. Moja dłoń ponownie się uniosła chciałem mu odebrać drugie oko, ale coś się stało. Do jego oka napłynęła chakra z pieczęci, na jego ramieniu.
- ~ Czyż byś się kapnął?! ~ Obraz stanął a moja dłoń zastygła na minutę wyciągnięta milimetr przed jego okiem. Po chwili obraz posypał się, jak szkło, z rozbitego lustra.
Poczułem krwawą łzę na moim policzku.
- Kurwa JAK CI SIĘ TO UDAŁO?!! – Wrzasnąłem upadając na kolana i łapiąc się za lewe oko. – Jak udało ci się wyjść z mojego Tsukuyomi? – Wysyczałem.
- Już ci mówiłem na mnie żadne genjutsu nie działa. – Odparł lodowato. – A więc takie są efekty „ucieczki” z tych oczu. . – Totalnie mnie wryło. Wstałem powoli, ze zmęczeniem.
- Zakończmy to… – Powiedziałem, łapiąc szybko za wszystkie małe shuriken’y, jakie miałem w kieszeni.
- Dobrze.. – Syknął z takim jadem, że zacząłem się bać. Zaczęliśmy rzucać kunai, oraz strzelać w siebie kulami ognia.
- ~ Kuso! On jest szybki. ~ – Jęknąłem głucho po czym upadłem na kolana. Po czułem, że z moich oczu płyną krewą łzy. Zamknąłem lewe oko. – Cóż.. To twój koniec.. – Zaśmiałem się lodowato. Otworzyłem moje oko, które zrobiło się szare i krzyknąłem. – AMATERASU! – Zaczął biec, w moim kierunku. Jednak nie miał ochoty mnie zaatakować. Miał na celu coś innego… Odwróciłem się w jego kierunku po czym szybko odskoczyłem. Znowu mnie zaatakował, a ja znowu odskoczyłem. Miałem dość. – ~ Co on  kombinuje?! ~ – Spojrzałem mu w oczy.
- ZDYCHAJ! – Ryknął, a ja z szeroko otwartymi oczyma patrzyłem, na pękającą podłogę. Wyskoczyłem, po czym stanąłem na suficie. On zamknął oczy a gdy je otworzył, doznałem szoku. – ~ Czy to… Mangekyou?! ~ – Moje przerażenie sięgnęło zenitu, gdy ujrzałem furie w jego oczach. – Oto… to? – Szepnąłem, gdy ten rozwalił kopułę kryjówki, a ja wyskoczyłem na zewnątrz. Uderzył mocno w ziemie i szepnął coś pod nosem. Złożył szybko pieczęci po czym w moim kierunku pomknęła kula ognia.
  - Giń!! – Ryknął, po czym wskoczył na wysoki słup, ponownie składając pieczęcie. Upadłem na tyłek…
…******…
 Susek: - Sorry, nie chciało mi się tego wszystkiego sprawdzać O.o. A po za tym... Mój jeb**y chomikuj.pl/, się pieprzy =__=.
UWAGA PRZED NAMI JESZCZE DWIE NOTKI!!! ;D:D 

___________

Genjutsu1 Genjutsu (jap. 幻術 dosł. "techniki iluzji"?) - sztuka kontrolowania umysłu i czakry przeciwnika, która wymaga bardzo dobrej koncentracji czakry. Zadaniem tych jutsu jest zmylenie przeciwnika lub jego zaatakowanie. Genjutsu może zadawać obrażenia fizyczne lub psychiczne..

Brak komentarzy: