Rozdział: VII.
Czy wiesz, że śmierć wcale nie boli? – Part III.
Czy wiesz, że śmierć wcale nie boli? – Part III.
- Ichizoku, Ichizoku1! Co wy w tym widzicie?! Wybiję was wszystkich za niedługo… Lecz najpierw pozbędę się ciebie. Wiesz za dużo… – Wiedziałem, że musze zabić go. Po prostu za dużo wiedział. Zrobiłem zamach i przeciąłem skórę na jego szyi, także po moich dłoniach spłynęła jego krew. – Kuso2.. – Przekląłem łapiąc się za lewe oko. Poczułem, że po policzkach spływa mi jakaś ciecz. Przejechałem opuszkami palców po policzku i wystraszyłem się. – Kurwa… – Jęknąłem głucho, gdy i z drugiego oka zaczęła spływać mi ta sama ciecz. Pobiegłem na pomost rzeki Nakano. Zobaczyłem moje oczy i szybko wróciłem po Shisui’ego i napisawszy wiadomość, w której były wszystkie moje uczucia wsunąłem ową wiadomość do jego ręki i wrzuciłem go do rzeki. – ~Na pewno go nie znajdą. Ruszyłem do domu.
Wstałem bardzo wcześnie. Oczy mnie bolały. Podszedłem do lustra i przewróciłem się na tyłek.
- Co to jest?!
- Mangekyou sharingan. – Dobiegł mnie głos zza mych pleców. Odwróciłem się o 180 stopni i zobaczyłem mężczyznę z pomarańczową maską na twarzy. – Cześć pamiętasz mnie? – Jęknąłem w bezradności i wróciłem do wpatrywania się w swoje odbicie.
- Niestety, ale pamiętam.. – Prychnąłem, z dezaprobatą patrząc w odbicie, ale nie widząc go.
- No więc co zamierzasz?
- Z czym?
- Z Shisuia nie żyje, a ty masz mangekyou sharingan’a.
- Kuso.. Skąd to wiesz?
- Ja wiem wszystko.. – Zaśmiał się gorzko. Zamrugałem gwałtownie powiekami.
- Więc jak masz na imię?
- Madara. Jestem Uchiha Madara.
- To czego tu szukasz?
- Nie tym tonem gówniarzu.. – Syknął mi na ucho.
- Przestań mnie wkurzać i gadaj czego tu.. – Zamknął mi twarz ręką.
- Chcę ci trenować, więc się zamknij rozumiesz? – Pokiwałem głową, że rozumiem a on odsunął dłoń od mojej twarzy i uśmiechnął się. – Do zobaczenia w sobotę, na polu treningowym dla ANBU.
.jpg)
- Bracie ojciec zajmuję się tobą.
- Pewnie mnie nienawidzisz co? – Nic mi nie odparł. – To fakt, że ninja brną będąc nienawidzonymi.
- To nie to, co teraz czuję…
- ~ Więc co czujesz? A może to jest tylko moje wrażenie, że cię kocham? Ale nie jak brata, ale jak drugą osobę.. ~ – Pomyślałem i uśmiechnąłem się. – W porządku… Bycie najlepszym to nie wszystko, tak mówią. Jeżeli posiadasz siłę stajesz się wyobcowywany i arogancki. Nawet jeśli na początku się potrzebujemy… – Zamilkłem, by przytulić go do siebie. – My mamy tylko siebie. Nazwijmy to „rodzeństwem”. Zawsze będę tutaj, dla ciebie. – Położyłem dłoń na jego piersi pokazując mu, gdzie będę. – Będę na zawsze w twoim sercu. – Zachichotałem i połaskotałem mojego ototo po brzuchu, także zaczął się turlać ze śmiechu.
- Itachi, niisan! Hahahaha! Zostaw.. – Zaczął uciekać śmiejąc się. – Berek! Gonisz, już chciałem zanim biedź, ale usłyszałem głos mojego kuzynostwa.
- Jesteś tu?! Itachi! Musimy pogadać. Wyłaś.
- Sasuke, pobawimy się później dobrze?
- Znowu mnie zostawisz?
- Muszę, ale zaraz do ciebie przyjdę.. – Wyszedłem na ganek, na którym byli trzy osoby. – Co was tu wszystkich sprowadza? – Zapytałem cicho.
- Niebyło cię wczoraj na spotkaniu? – To zabrzmiało, jak stwierdzenie, a niżeli pytanie. Białowłosy patrzył się na mnie takim samym wzrokiem, jak dwa dni temu Shisuia.
- Dlaczego nie przyszedłeś? – Czarnowłosy spojrzał na mnie. – Rozumiemy, że należysz do „zabójców ANBU”. – Dodał po chwili. – I, że jesteś zmuszony do wykonywania tych wszystkich chorych zadań.
- Jednak nie mamy zamiaru stosować dla ciebie specjalnych przywilejów.
- Rozumiem, na przyszłość postaram się być bardziej ostrożny, ale teraz muszę was poprosić, abyście wyszli. – Zamknąłem oczy.
- W porządku, ale najpierw chcemy jeszcze o coś zapytać, chodzi o Shisuia Uchiha, który zginął rzucając się do rzeki Nakano, dwie noce temu.
- Z tego co sobie przypominam traktowałeś go jak starszego brata, prawda? – Powiedział długowłosy. Stałem w zamyśleniu.

- Jako służby policyjne mamy zamiar rozpocząć dochodzenie w tej sprawie. – Mrugnął swoim zimnym głosem czarnowłosy, stojący po mej prawej stronie.
- Dochodzenie?!
- To ostania wola Shisui’ego. Analiza wykazała, że napisał to własnoręcznie. – Powiedział szaro włosy wyjmując kartkę z kieszeni bluzy.
- Jeśli nie ma śladów zbrodni, to po co całe dochodzenie? – Odebrałem kartkę i zacząłem ją czytać.
- „Ktoś”, kto używa Sharingan’a może problemu skopiować styl pisania.
- Najbardziej uzdolniony z naszego klanu, znany jako „Shisuia Teleporter”, był człowiekiem który podejmował się każdej misji, dla dobra klanu.. – Patrzyłem na kartkę.
- ~ Zmęczyłem się obowiązkami, klan Uchiha nie ma przyszłości, tak ja nie mogę już dłużej podążać tą ścieżką… ~ – Przeczytałem własne słowa. Tak. To prawda. Wiedziałem, że już nie ma przyszłości dla klanu.
- …Ciężko uwierzyć, że ktoś taki mógł popełnić samobójstwo.. Zostawiając po sobie jedynie to – Syknął długowłosy.
- Nie powinniście osądzać ludzi po pozorach, oraz przez wasze domysły.
- Tak czy inaczej zostawimy wolę tobie. Zabierz to do ANBU i zażądaj współpracy przy dochodzeniu.
- Zrozumiałem…
- Miejmy nadzieję, że szybko doprowadzimy sprawę do końca. – Powiedział szaro włosy, wychodząc. Zacisnąłem dłoń na kartce, z trudem powstrzymując się od rzucenia na nich.
- Dlaczego po prostu nie powiecie mi tego prosto w twarz? Że jestem podejrzany – Syknąłem, a ci stanęli, odwrócili się w moją stronę ich oczy były lodowate. – ~ Te oczy to przekleństwo. ~ – I ja o tym wiedziałem. W moich oczach błysną sharingan. – Mam rację?
- Tak, masz rację, ty mały śmieciu… – Orz tego już za dużo. Naskoczyłem na nich i pobiłem ich.
- Tak jak powiedziałem już wcześniej.. Nie zabiłem go, a umiejętności oraz domysły nic wam nie dadzą.
- Zakładacie, że jestem spokojny i nie doceniacie mnie… – Mój lodowaty głos odbił się echem od w ich czaszek. – Klan… Klan… Nudzicie o tym. Przeceniacie siłę, a nie doceniacie mojej. Dlatego właśnie leżycie tu teraz!
- Shisui cię ostatnio obserwował.
- Minął niecały miesiąc odką dołączyłeś do ANBU, ale twoje ostatnie zachowanie i słowa są nie do zaakceptowania. Co ty sobie kurwa myślisz?
- To przywiązanie organizacji, do klanu, do jednego imienia nakłada na nas ograniczenia, dlatego powinno się go unikać. Obawianie się i nienawiść rzeczy, których niemożna zobaczyć, ani pojąć jest
- Przestań! Itachi! – Spojrzałem na ojca.. Wystarczy, co się z tobą dzieje?!
- Itachi… Ostatnio nie byłeś sobą..
- Jestem taki jak wcześniej! Po prostu wykonuję swoje obowiązki.. – Nie jestem pewien, ale wydawało mi się, że się domyślili, ale ja byłem złem koniecznym. Dzieckiem, które przeżyło już wojnę i ne chciałem, żeby mój brat przeżywał to samo.
- Więc dlaczego nie przyszedłeś ostatniej nocy(Dobre pytanie. Ciekawe, co teraz zrobisz Itachi xD) – Nie patrzyłem na ojca.
- Aby podnieść swoją wartość.. – Warknąłem.
- O czym mówisz? – Spojrzałem na ojca, z takim chłodem, że on
- Być wiernym temu klanowi, oraz innym głupotom to jest cho…… – Nie skończyłem mojego słowotoku(O.o To się zwie monolog xD), gdy usłyszałem głos, mojego młodszego brata
- Niisan mo yameteo!3 – Cała złość opadła ze mnie, a ja sam upadłem na kolana, a Sasuke podbiegł do mnie i przytulił mocno. Pogłowie chodziło mi jedno pytanie „Ile słyszał?”…
…******…
___________________
Ichizoku1 – Klan.
Kuso2 – Cholera/Do diabła.
- Niisan mo yameteo!3 – Bracie przestań/Bracie dość.
Kuso2 – Cholera/Do diabła.
- Niisan mo yameteo!3 – Bracie przestań/Bracie dość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz