Regułami..

1.1. Kushina w Yakuzie ma zawsze rację.
1.2 Jeżeli Kushina w Yakuzie nie ma racji patrz punkt pierwszy.
2.1 Tu posty są zamieszczane ....(Różnie:D)
2.2 Piszę bo lubie;P.
2.3 Nie chcę widzieć komentarzy w stylu: "Głupie to"/"Nie podoba mi się twoje opo.".. Jak komuś nie odpowiada. WYPAD=__=.
3.1 Powiadamiam przez:
3.2 * Gadu-Gadu.
3.3 * Blogi.
4.1 SPAM... Hmm.. Jak chcecie, dawajcie*Wzrusza ramionami:D*
Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^).
5.1 Najważniejsze:
Opowiadanie jest Yaoi, lżejszą formą związków męsko-męskie, jest Shōnen-ai, jeżeli ci nie odpowiada, to spójrz w prawy, górny róg ekranu.. Tam znajduje się taki pięknie czerwony "x", naciśnij go i... WYNOŚ MI SIĘ STĄD ;/...

...A pozostałych, zapraszam serdecznie do czytania, oraz komentowania..

środa, 16 grudnia 2009

Rozdział: VIII.



Rozdział: VIII.

            Chwila słabości…
Nienawidziłem sam siebie, ale już wiedziałem, co muszę zrobić.
- Itachi… Wiem, że masz dużo pracy, ale mógł byś czasami zjeść z nami kolacje. Zostawiam ci jedzenie na tatami, pod drzwiami. – Powiedziała moja mama.
- Arigato1 kaasan2… – Kartka z misją, którą trzymałem w ręce została zgnieciona i wyrzucona na tatami. Ja sam ubrałem się w strój ANBU i wskoczyłem na okno, po czym krzyknąłem imię  mentora, który zjawił się z prędkością światła.
- O co chodzi Itachi? – Zapytał mnie a ja odparłem mu z takim chłodem, że sam się wzdrygnąłem.
- Musimy to zrobić.. – Byłem zły. A nawet bardzo zły. On kiwnął głową poczym zacząłem misje. Misję śmierci. Zabijałem szybko. Dorośli, dziadkowie, wszyscy. Najtrudniej wybijało mi się młode, bo zaledwie siedmio i ośmioletnie dzieci, ale cóż.. Nie miałem wyjścia. Po wybiciu znacznej większości osób zobaczyłem mojego młodszego brata, u wrót Klanowych. – ~ Kuso..! Nie wyrabiamy ~ – Zrobiłem kilka set klonów, które w ułamku sekundy dokończyły za mnie „dzieło”, i rozpłynęły się w mgle. Stałem cały czas na słupie i patrzyłem na mojego małego braciszka. Po sekundzie i on spojrzał mi w oczy, po czym szybko zniknąłem, a po chwili pojawiłem się w domu, przy drżących z przerażenia  rodzicach. – Was też czeka ten los. – Syknąłem. Mój ojciec wyskoczył  na mnie z kunai. Ze znudzoną miną się uchyliłem i przebiłem jego serce kataną. Z jego ust popłynęła krew, a on sam upadł na ziemię. Chciałem podejść do matki, lecz czyjaś ręka mi to uniemożliwiła, łapiąc mnie za kostkę u nogi. Odwróciłem się i obdarzyłem umierającego shinobi zimnym spojrzeniem. – Zginiesz – wychrypiał. Przewróciłem oczami i pochyliłem się nad nim. Moje dwa palce precyzyjnie wbiły się w jego gałki oczne. Zawył z bólu. Dokładnie słyszałem jak pod wpływem siły z głośnym chlupotem pękają. Jak białe nerwy i błony się rwą, wysyłając do mózgu coraz to nowsze informacje, zaopatrzone w sam ból. Docisnąłem palce mocniej przez co zmiażdżone oczy wbiły się jeszcze głębiej w mózg przy okazji go niszcząc.
- Wiem… – Syknąłem i dobiłem go jeszcze kopniakiem w żołądek a potem wyciągnąłem szybko moją ninja-to3 i przebiłem mojej matce serce. Organ przestał bić, a ja spojrzałem na jej ciało z przerażeniem. Upadł bym, gdyby nie ręce Madary, które złapały mnie mocno i spojrzały w me zaszklone oczy.
- Spokojnie.. Zaraz będzie dobrze.. – Mruknął mi na ucho uspakajająco. – W porządku? – Kiwnąłem głową, a on puścił mnie i z niknął. Stałem i patrzyłem jak mój braciszek wpada do pokoju. Stałem dosyć blisko ciał rodziców, ale w pierwszej chwili mnie nie zauważył, ponieważ rozglądał się po pokoju z przerażeniem wypisanym na twarzy. Dałem krok w jego stronę, na co ten cofnął się o krok. Stanąłem w cieniu rzucanego księżyca.
- Niisan, Tata, mama! Oni! Dlaczego?! Co się stało?! Kto mógł to zrobić?! – Krzyknął on, a ja rzuciłem w niego małą gwiazdką, która przecięła mu bluzkę.
- Mój głupi mały brat… Mangekyou Sharingan. – Niebo zabarwiło się na krwisto czerwony odcień, wraz z księżycem.
 „- Jesteś wart bycia moim synem.
- Twój ojciec mówił mi tyle o tobie Sasuke-kun.” Na koniec męki ukazałem mu mój pocięty Sharingan.
- Niisan aaaaa! Po co mi to pokazujesz! – Piszczał, jak zarzynane zwierze, a po chwili upadł uwolniony z mojego genjutsu.
- Czemu? Bracie.. – Zapytał mój ototo, a mi w zrobiło się słabo. – Czemu to zrobiłeś? – Spojrzał na mnie, a mi zachciało się płakać.
- Aby zmierzyć me umiejętności… – Kuso. Nie tak to miało wyglądać. Mój głos był lodowaty, bez żadnych emocji.
- Sprawdzić umiejętności? To wszystko? Tylko po to… ci wszyscy? – Rozpłakał się.
- To było konieczne.. – Zamknąłem oczy, by się nie rozpłakać. Łzy mojego braciszka gęsto opadały na policzki, z nich zaś na ziemie, a na końcu mieszały się z krwią naszych rodziców.
- Jakie było? Czy ciebie popierdoliło!? – Nagle jego głos stał się lodowaty, a on sam wstał i zaczął biec na mnie, a ja patrzyłem na niego. W ostatnim momencie otrząsnąłem się i  udało mi się wystawić zaciśniętą pięść i uderzyć go w brzuch. Naprawdę Niechciałem mu tego robić(Mam zboczone myśli O_o.). – Boję się, boję!! – Pisnął malec, po czym zaczął uciekać. Zniknąłem aby po sekundzie muc zjawić się w tuż przed nim.
- To nie może być prawda. Ty nie jesteś moim bratem. Bo…
- Odegrałem swoją rolę jako twój brat, tak jak chciałeś… Przetestowałem twoje zdolności. – Serce mnie bolało.
- He…?
- Ty, ze swoim potencjałem jesteś zdolny do przetestowania moich oczu… – Serce złamało mi się… – …Nienawidziłeś mnie, miałeś mnie za okropnego brata. – …Na pół. – Zawsze pragnąłeś mi dorównać. Dlatego pozostawię cię przy życiu. Dla mojego dobra. Ty też jesteś w stanie aktywować Mangekyou Sharingan. Ale wiedz, że jest jedno specjalne, wymaganie do tego. Aby aktywować musisz zabić… – Zawiał silny, Porywisty wiatr. – Swojego najlepszego przyjaciela…
- Nie wieże!
- Tak, jak ja to uczyniłem.
- To? Bracie, Ty… W takim razie… To ty go zabiłeś? Ty zabiłeś Shisui’ego?
- Zgadza się. Właśnie dzięki temu czynowi udało mi się aktywować te oczy. W Sanktuarium, pod siódmą tatami licząc od prawej strony… znajduję się miejsce „tajnych spotkań klanu”. Znajdziesz Tam też dzieje Doujutsu Klanu Uchiha… I powód, dla którego to Doujutsu istnieje. Odnajdziesz tam prawdziwy sekret. – Jeżeli uda ci się aktywować Mangekyou Sharingan, będzie nas już trzech. Właśnie dlatego pozwolę ci żyć. – Zaśmiałem się gorzko. – Poza tym… W tym momencie nie jesteś nawet wart zabijania. Mój niemądry, młodszy braciszku. Jeśli chcesz mnie kiedyś zabić, pogardzaj mną, nienawidź mnie przez całe swoje marne życie. Uciekaj, uciekaj… I uporczywie trwaj w tym życiu. Pewnego dnia kiedy już będziesz miał takie same oczy jak ja, stań przede mną – Mówiąc to użyłem na małym Tsukuyomi aby uśpić brata. Po sekundzie znalazłem się w domu Hokage. – Sarutobi-sama… – Krzyknąłem, a po chwili mężczyzna zjawił się.
- Słucham cię Itachi..? – Spojrzał na mnie i na chłopca ufnie w tulonego w moje ciało. – A więc jednak. Stało się… Itachi i co teraz z tobą będzie?
- Nieważne… – Mruknąłem podając śpiącego ototo, brodatemu. – ~ Gomenasai.. Ototo.. ~ – Pomyślałem i podałem śpiące ciało chłopca mężczyźnie. – Nie długo tu przyjdę..
- Dobrze… – Uśmiechnął się szarowłosy.
- Arigato.. Hokage-sama to4 Sayonara5.. – Wyskoczyłem przez okno. W sercu poczułem ogromy ból, a oczy zaszły mi łzami. Płakałem, ale już wiedziałem, że przyjdzie, że zabiję… To będzie jedyne dobro w moim życiu.
…******…

(O_o to jest głupie, wiem xD)
________________
Arigato1 –Dziękuję…

kaasan2 – Matka.

Ninja-to3 – Krótki katana(Czyli miecz)ANBU.

To4 – I…

Sayonara5 – Dowidzenia.


Brak komentarzy: